niedziela, 18 września 2016

Krem z pieczonej papryki i pomidorów




Przeceny, przeceny. Wczoraj wróciłam z rynku do domu objuczona jak osioł, oczywiście na piechotę, bo myślałam że na pewno nie ulegnę pokusom hurtowych zakupów. Mam więc teraz ponad dwa kilo pomarańczowej papryki do przerobienia. Wymyśliłam sobie krem z pieczonej papryki, a resztę czymś nafaszeruję, i po kłopocie.

Krem wyszedł pyszny, więc postuję.

1 kilo pomarańczowej/czerwonej/żółtej papryki.
1 puszka pomidorów w całości
czubata łyżka creme fraiche (albo gęstej kwaśnej śmietany)
1 łodyga selera naciowego
1 marchewka
1/2 litra bulionu warzywnego

Procedura jest prosta, ale trochę czasochłonna. Najpierw pokrojoną marchewkę i seler naciowy gotuję w bulionie do miękkości. Jedocześnie griluję papryki w piekarniku na maksymalnej temperaturze, skórką do góry (czyli w stronę grzałki), aż skórka będzie naprawdę mocno przypalona. Po wyjęciu z pieca, jak troszkę ostygną, obieram ze skórki i dokładam do garnka z ugotowanymi warzywami. Wlewam pomidory i śmietanę i wszystko miksuję na gładki krem. Doprawiam solą i posypuję świeżym oregano (o ile mam). Jeśli jest za gęsty lub za intensywny w smaku można dolać wody. I jest. Teraz tylko muszę się pozbyć tego drugiego kilograma papryki.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Ciasto z truskawkami




3 jajka
350 g jogurtu naturalnego
200 ml oleju
500 g mąki
200 g cukru
15 g proszku
płaska łyżeczka sody oczyszczonej
2 cukry waniliowe
500 g truskawek, pokrojonych na duże kawałki


Jajka najpierw dokładnie miksuję z cukrem na puszystą, białą masę. Następnie powoli wbijam olej, potem mąkę wymieszana z proszkiem solą i cukrem waniliowym, a potem jogurt. Masę rozsmarowuję równo na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i układam na nią truskawki. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 50 minut. Studzimy w piekarniku przy uchylonych drzwiczkach, a po wystudzeniu posypujemy cukrem pudrem.

piątek, 5 grudnia 2014

Plokkari





Zrobiło się już tak paskudnie zimno, ciemno i wietrzyście, że nagle przypomniała mi się tradycyjna Islandzka zapiekanka, która potrafi idealnie pocieszyć zamarzniętą duszę. Najczęściej pojawia się pod nazwą plokkfiskur, ale mi przedstawiła się pod nazwą plokkari, zaserwowana przez bardzo przyjemny bar Fish and Chips w Reykjaviku. To jedno z tych niewyszukanych domowych dań, które wykorzystują resztki jedzenia z poprzedniego dnia, a w tym wypadku, resztę ryby. Brutalnie proste i zupełnie pyszne. Idealny ratunek na lodowate, zimowe dni.



1 kg filetów dorsza lub halibuta, bez skóry
(do gotowania dorsza: 3 liście laurowe, 2 ziela angielskie, łyżka ziaren czarnego pieprzu, pół łyżeczki suszonego tymianku, łyżeczka suszonego estragonu, sól)
0.7 kg ziemniaków
2 cebule
70 g masła
70 g mąki
0.75 l mleka (lub więcej)
pęczek szczypiorku
sól
pieprz
szczypta gałki muszkatałowej
ewentualnie łagodny żółty ser do zapiekania

Ziemniaki należy obrać, ugotować w osolonej wodzie i pokroić na plastry.
Dorsza delikatnie wkładamy do garnka z gotującą się wodą i przyprawami. Delikatnie gotujemy kilka minut, aż się całkiem zetnie. Ostrożnie wyciągamy, odsączamy na sicie, wyciągamy pozostałe ości, rozgniatamy widelcem na płatki i przekładamy do miski.

Osobno przygotowujemy beszamel: najpierw posiekane cebule należy zeszklić na maśle, następnie dodajemy do tego mąkę i podsmażamy chwilę (aż poczujemy miły zapach podsmażanej mąki), następnie zdejmujemy z ognia i partiami dodajemy mleko bardzo intensywnie mieszając. Wstawiamy na chwilę z powrotem na palnik i mieszamy, aż masa zgęstnieje (jeśli jest za gęsta można jeszcze dodać trochę mleka). Sos doprawiamy solą, odrobiną gałki i możemy dodać też świeżo mielony czarny pieprz.

Wkładamy do niego rozdrobnioną rybę i dokładnie mieszamy, aż ryba zacznie się jeszcze bardziej rozpadać. Teraz dodajemy do tego ziemniaki i posiekany szczypiorek, po czym całość przekładamy do wysmarowanego masłem żaroodpornego  naczynia. Pieczemy na 250 stopniach jakieś 15-20 minut, aż zapiekanka zacznie pykać. Pod koniec można na wierzchu ułożyć plasterki sera, i poczekać, aż się ładnie zarumieni. Islandczycy podają plokkari z kawałkami pumpernikla, ale jak dla mnie dodatkowy chleb nie jest tu już konieczny.

środa, 3 grudnia 2014

Picadillo





Nie ma chyba nic przyjemniejszego, jak nadchodzący znienacka pocztą prezent urodzinowy. Tak właśnie przybyła do mnie "Literatura od Kuchni". Przedstawiam więc teraz swoją pierwszą, entuzjastyczną próbę przeniesienia literatury na stół. Ale ponieważ bezrefleksyjne i metodyczne przestrzeganie przepisów jest nudne, poniższa wersja została spontanicznie udoskonalona. Efekt końcowy przerósł moje początkowe oczekiwania, więc ja już tutaj nic więcej zmieniać nie będę. Dodam tylko jeszcze, że wybór padł w pierwszej kolejności na picadillo ze względu na dość paskudne warunki pogodowe panujące chwilowo w mojej okolicy. A picadillo jest wyjątkowo aromatyczne, intensywne, rozgrzewające, a jednocześnie przypomina mi, że gdzieś tam po drugiej stronie świata grzeje najprawdziwsze słońce.


Picadillo:


500 g wołowiny
400 g pomidorów
2 czerwone cebule
2 łyżki wymieszanych przypraw (cynamon, tymianek, czosnek, kumin, chipotle, oregano, goździki, pieprz, liście laurowe, papryka, sól)
3 duże ząbki czosnku
pół (albo całe) posiekane jalapeno
50- 100 gram daktyli, posiekanych
2 łyżki posiekanej natki kolendry
olej do podsmażania
sól do smaku
szczypta cukru muscovado (opcjonalnie)

Salsa:


garść posiekanych drobno pomidorków koktajlowych
pół czerwonej cebuli, drobniutko pociętej
papryczka chili, posiekana
pół szklanki posiekanej natki kolendry
sól

Do podania:


4 słodkie albo zwykłe duże ziemniaki, upieczone w folii

creme fraiche (ewentualnie tłusta kwaśna śmietana)


Przygotowanie:


Zaczynamy od przygotowania salsy. Wszystkie składniki należy razem wymieszać i odstawić na co najmniej pół godzinki w temperaturze pokojowej, żeby się smaki trochę przegryzły. Następnie mieszamy wołowinę z przyprawami i podsmażamy ją na złoto. Osobno podsmażamy cebulę z czosnkiem, aż się nam cebula ładnie zeszkli. Dodajemy cebulę i czosnek do mięsa, a do tego dodajemy pomidory, jalapeno, oraz posiekane daktyle. Dusimy jakieś 20- 30 minut na niskim ogniu pod przykryciem. Jeżeli trzeba, doprawiamy do smaku cukrem muscovado i solą. I gotowe!

Podajemy z pieczonymi słodkimi  (lub zwykłymi, skrobiowymi) ziemniakami, może być też do tego ryż albo tortille. Książka poleca, żeby picadillo spróbować jako nadzienie do różnych warzyw, ale jak dla mnie to jest ono ciut zbyt intensywne do faszerowania delikatnych warzyw, jak cukinie albo pomidory. Może za to nadałoby się do czegoś dużego, jak zielona dynia, albo kabaczek? Polecam za to się nie oszczędzać i koniecznie doprawić każdą porcję kilkoma łyżkami salsy i łyżeczką creme fraiche.

wtorek, 21 października 2014

Kremowa zupa z jarmużu i szpinaku





Ten przepis chodził za mną od dawna. Dziwna zupa z samego zielska, ewidentnie bardzo zdrowa i z fajnymi dodatkami. Znalazłam ją na blogu Cookie & Kate i odrobinkę zmodyfikowałam, posypując ją po wierzchu tymiankiem, co było zresztą pomysłem mojej kreatywnej córki. Zupa została ciepło przyjęta i jarmuż dostał przepustkę na przyszłe zastosowania. Dodam tylko, że ciecierzyca pasuje tutaj jak ulał, a do ryżu basmati wmieszałam podstępnie łyżkę masła. Z podanych proporcji wychodzi duuuży garnek, więc śmiało można je zmniejszyć o połowę. Miska zupy z dodatkami zupełnie nam starczyła jako główne danie na obiad.

500 g jarmużu
350 g szpinaku
1/3 szklanki ryżu arborio
1.5 litra buliony warzywnego
sok z połowy cytryny
3 spore cebule
2 łyżki oliwy do podsmażania
pieprz cayenne, do smaku
ewentualnie świeży tymianek, do posypania
dobrej jakości oliwa z oliwek do podawania

Cebule podsmażamy na oliwie na złoto, dodajemy szklankę wody i dusimy na patelni pod przykryciem przez jakieś pół godziny, aż się skarmelizują. W tym samym czasie gotujemy ryż, pod przykryciem, w niewielkiej ilości osolonej wody (jakaś szklanka), około 15 minut, aż będzie miękki. Liście jarmużu obieramy z grubych łodyg i twardych części, siekamy, zalewamy bulionem i dusimy 10 minut aż zmiękną. Dodajemy skarmelizowane cebule, ugotowany ryż i szpinak, dusimy 5 minut aż szpinak zmięknie i zmniejszy swoją objętość. Doprawiamy sokiem z cytryny i dość długo miksujemy na gładką masę (ja musiałam miksować partiami). Zupę podajemy z gotowanym ryżem basmati i ciecierzycą (wspaniale pasuje), z plasterkiem cytryny, opruszoną pieprzem cayenne i skropioną aromatyczną oliwą.

piątek, 10 października 2014

Faszerowane cukinie z soczewicą i pieczarkami




Ostatnio faszeruję wszystko, co mi wpadnie pod rękę. Głównie dlatego, że wychodzą z tego lekkie, aromatyczne dania, w których zdecydowanie przeważają warzywa. I tak właśnie prezentują się moje faszerowane cukinie- są wegetariańskie, intensywne w smaku, a jednocześnie nie za ciężkie. Polecam posypać je pikantnym serem przed zapiekaniem.


Składniki:


4 cukinie, wydrążone w środku tak, aby było miejsce na farsz, ale żeby dalej pozostało sporo miąższu na bokach i dnie
3/4 kubka ugotowanego ryżu basmati
3/4 kubka czarnej, drobnej soczewicy, ugotowanej
500 g pieczarek
1 duży por
1 pasternak
1 średnia marchewka
dwie czubate łyżki creme fraiche (lub gęstej, tłustej śmietany)
pół pęczka posiekanej pietruszki
olej do podsmażania pieczarek, pastrenaka, marchewki i selera
łyżka masła do podsmażania porów
dużo czarnego pieprzu, świeżo zmielonego
łyżeczka lub dwie suszonego lubczyku
sos sojowy- łyżka lub więcej
sól do smaku- opcjonalnie może też być sól wędzona lub sól selerowa,
ser do posypania- najlepiej parmezan, ale inne pikantne sery (np. dziurgas albo dojrzały cheddar) też będą dobrze pasowały

Warzywa (pasternak, marchewkę, seler) drobniutko kroimy i podsmażamy na oleju. Pora kroimy na talarki i podsmażamy na niskim ogniu na maśle, aż się dobrze zarumieni. Pieczarki kroimy na plasterki i podsmażamy na łyżce oleju na wysokim ogniu- mają się przyrumienić i całkiem skurczyć. Potem, jak się ciut przestudzą, kładziemy je na deskę i drobno siekamy. Wszystko wrzucamy do dużej miski: ugotowany ryż i ugotowaną na miękko soczewicę, podsmażone warzywa, pory i posiekane pieczarki i śmietanę. Mieszamy i doprawiamy przyprawiamy do smaku. Faszerujemy cukinie, posypujemy serem i pieczemy w temperaturze 200 stopni przez jakieś 20 minut- pół godziny. Jeżeli cukinie są bardzo duże i muszą być dłużej w piekarniku, to można je najpierw piec przez 10 minut bez sera i posypać serem później. Podobnie robimy, jeśli ser jest bardziej miękki i szybciej się przypieka. Wtedy lepiej jest piec cukinie 10 minut solo, i zapiekać z serem przez kolejne 10- 15 minut.

czwartek, 9 października 2014

Zapiekanka rybna z sosem śmietanowo - musztardowym




Zapiekanka zainspirowana została niebieskim naczyniem do zapiekania i pomysłem pani Agnieszki Kręglickiej na sos śmietanowo - musztardowy. Potem już była tylko improwizacja. Kombinacja okazała się dość perfekcyjna- kwaśne kapary, ostra musztarda, słodka skarmelizowana cebula połączone kremową śmietaną. Koperek odświeża i aromatyzuje.


300 g halibuta (filet)*
300 g łososia (filet)*
sól
sok z cytryny

150 ml creme fraiche (lub gęstej śmietany)
2 czubate łyżeczki ostrej musztardy (można więcej)
1-2 łyżeczki musztardy dijon (z całymi ziarenkami)
mały słoiczek kaparów (jakieś dwie- trzy czubate łyżki)
1 duża czerwona cebula
oliwa do podsmażania
pół pęczka koperku

Po przyniesieniu do domu rybę natychmiast myjemy, solimy, przekładamy do miski i odstawiamy na kilka godzin do lodówki pod przykryciem (oczywiście jeśli będziemy gotować od razu, to nie trzeba ryby odstawiać). Gdy zabieramy się do gotowania należy odsączyć rybę z wody i skropić ją sokiem z cytryny. Naczynie do zapiekania wstawiamy do piekarnika, który rozgrzewamy do temperatury 220 stopni. W tym czasie podsmażamy cebulę na oliwie, aż się skarmelizuje. W kubku mieszamy śmietanę z musztardą i kaparami. Naczynie wyjmujemy z pieca, smarujemy spód i boki oliwą, wkładamy rybę, układamy na niej skarmelizowaną cebulę, smarujemy górę sosem i wkładamy do piekarnika na jakieś pół godziny, aż kawałki ryby w środku zapiekanki będą ścięte. Po wyjęciu posypujemy górę siekanym koperkiem i podajemy w towarzystwie chrupiącej bagietki albo świeżego żytniego chleba na zakwasie.

*W sumie można do niej użyć dowolnych ryb w dowolnych proporcjach. Ważne, żeby były porządnie wyfiletowane, bo ciężko będzie w zapiekance potem szukać ości. Skórę też warto zdjąć, bo się nie przypiecze, tylko ugotuje.


Jako danie dodatkowe podałam do tego koper włoski duszony na maśle z czerwonym pieprzem i pomidorkami koktajlowymi.

sobota, 13 września 2014

Tajine z kurczakiem, bakłażanami i morelami




Oto jedno z moich ukochanych dań. Niesamowicie aromatyczne, rozgrzewające, pikantne a jednocześnie nie za ciężkie. Podaję tutaj wersję z kurczakiem, bo jest chyba najmniej skomplikowana, ale śmiało można zastąpić kurczaka marynowaną wcześniej jagnięciną albo wołowiną. Wersja wegetariańska jest też rewelacyjna- wystarczy zastąpić mięso ciecierzycą i może dodać trochę więcej papryki i bakłażanów.

2 piersi z kurczaka, pokrojone na spore paski
1 średni bakłażan, pokrojony w niewielką kostkę
1 spora cebula, pokrojona w kosteczkę
kilka ząbków czosnku, drobno posiekanych
1 czerwona lub żółta papryka, pokrojona na średnie kawałki
pół szklanki passaty pomidorowej
pół cukinii, w plasterkach przekrojonych na pół
10-15 suszonych moreli, w ćwiartkach
1 łyżeczka słodkiej papryki
pół łyżeczki kurkumy
2-3 czubate łyżeczki przyprawy ras el hanout
sól
oliwa z oliwek
opcjonalnie: posiekane czerwone chili lub harissa do smaku

do posypania:

posiekana kolendra lub pietruszka
uprażone płatki migdałów


Najpierw podsmażamy na niskim ogniu z kilkoma łyżkami oliwy posiekany czosnek i drobno pokrojoną cebulę z przyprawami. Najlepiej jest zrobić to od razu w średniej wielkości żeliwnym garnku z pokrywką, albo w jakimkolwiek garnku o bardzo grubym dnie. Smażymy dość długo, aż cebula się zeszkli i zmięknie, ale nie dopuszczamy do tego, żeby się zazłociła. Następnie zalewamy ją szklanką gorącej wody aby uzyskać coś na kształt bulionu. Bulion trzeba teraz posolić.

Kurczaka kroimy na spore kawałki i podsmażamy krótko na patelni. Wrzucamy go do naszego bulionu z cebulą i przyprawami, dodajemy do tego passatę i dusimy pod przykryciem na bardzo niskim ogniu.

Następnie dodajemy do gotującego się kurczaka podsmażonego na patelni bakłażana, surowe papryki i suszone morele. Dusimy to wszystko razem pod przykryciem przez jakieś dwie godziny, dolewając po trochę wody, jeśli sos robi się za gęsty i grozi przypaleniem. Sos jednak docelowo powinien być jak najbardziej gęsty i intensywny w smaku, więc wody dodajemy tylko tyle, ile jest to absolutnie konieczne. Jeżeli po godzinie duszenia sos wydaje się zbyt łagodny, to możemy dodać wybrane przyprawy: ras el hanout, sól, chili lub harissę. Jeśli wydaje się zbyt kwaśny lub wytrawny, można do dosłodzić dodając więcej suszonych moreli.

Gotowy tajine podajemy z kaszą couscous, posypany kolendrą i prażonymi płatkami migdałów. Można go podać z surówką z ogórków lub pokrojonych na wstążeczki marchewek.



piątek, 12 września 2014

Sałatka z buraków, fasolki, białej fasoli i fety




Niestety, byłam tak głodna, że ledwo zdążyłam zrobić zdjęcie. Cały pomysł polega tutaj na kontraście pomiędzy słodkawymi burakami a słoną fetą, oraz na różnych strukturach- lekko chrupiące buraki i fasolki wymieszane z kremową fasolą i miękkim serem feta. Wszystko połączone winnym, pikantnym, czosnkowym sosem.

3 buraki, mogą być kolorowe, ugotowane w skórce, obrane i pocięte w cienkie słupki
300 g zielonej fasolki, ugotowanej, pociętej na dwie lub trzy części
biała fasola Jaś, 1 puszka
200 g sera feta (najlepiej dość miękkiego)

sos:

100 ml oliwy z oliwek extra virgin
30 ml octu jabłkowego
wyciśnięty ząbek czosnku
1 czubata łyżeczka musztardy dijon
kopiasta łyżka listków świeżego tymianku
pół łyżeczki syropu klonowego (albo miód, albo cukier)
sól

Gdy wszystkie składniki są ugotowane i pokrojone to przygotowujemy sos. Mieszamy dokładnie oliwę z octem i musztardą, aż sos zgęstnieje, po czym dodajemy pozostałe składniki. Pilnujemy żeby była zachowana równowaga między smakiem kwaśnym i słodkim, solimy do smaku. Jeżeli używamy kolorowym buraków, to czerwone powinniśmy trzymać osobno, żeby nie zafarbowały białych i żółtych przed przełożeniem na talerz. Wszystkie składniki sałatki (poza fetą) mieszamy dokładnie z sosem w miseczkach nim przełożymy je na talerz. Całość posypujemy pokruszoną fetą.

Korzenny syrop z dyni (do pumpkin spice latte)






Syrop z dyni i przypraw piernikowych swoją sławę zyskał dzięki marketingowemu przebojowi Starbucks, czyli pumpkin spice latte. Dyniowa latte jest pyszna, ale ja go chyba wolę do dyniowych racuszków śniadaniowych. Można go połączyć z mlekiem skondensowanym i w takiej kremowej wersji polewać nim naleśniki, dodawać do owsianki, do herbaty chai. Albo oczywiście opijać się całą jesień pumpkin spice latte do woli.

300 ml wody
150 g brązowego cukru
100 g puree z pieczonej dyni
4 laski cynamonu
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka startej gałki muszkatałowej
1 łyżeczka goździków
1 łyżeczka ziaren czarnego pieprzu
1 łyżeczka esencji waniliowej

Najpierw podgrzewamy wodę z cukrem w garnku, dodajemy przyprawy (oprócz esencji waniliowej) i gotujemy na malutkim ogniu przez jakieś 5 minut. Odstawiamy na chwilę, dodajemy przecier z dyni, dokładnie mieszamy i zagotowujemy. Zestawiamy z ognia i odczekujemy jakieś 10 minut. Przecedzamy przez drobne sitko i przelewamy do słoika. Jeżeli chcemy, żeby syrop był bardziej klarowny to możemy go przecedzić przez gazę. Na koniec, kiedy syrop się już trochę ostudzi dodajemy esencję waniliową. Syrop jest gotowy i można go trzymać w lodówce w szczelnym naczyniu. Można go teraz połączyć z mlekiem skondensowanym żeby otrzymać kremowy, aromatyczny sos do polewania naleśników.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Snickerdoodles z kremem i owocami



Snickerdoodles to takie tradycyjne ciasteczka ze Stanów, które są przypieczone na zewnątrz i lekko ciągnące w środku. Po zrobieniu ciasta formuje się małe kuleczki, i te obtacza się w cynamonie z cukrem, spłaszcza szklanką (albo łapą) i krótko piecze. Pycha! Ale poniższy przepis robi z nimi coś jeszcze fajniejszego, bo zmienia je w malutkie babeczki z kremowym nadzieniem i owocami. Pierwszy raz spróbowałam je będąc "w gościach" i złamałam wszelkie towarzyskie konwenanse natrętnie wracając do patery z babeczkami. Przyuważyłam też inną koleżankę, która cichaczem wykradła kilka w serwetce, tłumacząc pod nosem, że to dla swojego ucznia. Wypróbowałam na rodzinie i zostały natychmiast bezpardonowo pochłonięte. Mi się dostały aż dwa.

A więc, oto przepis...



Uwagi: Potrzebna będzie blacha i papierowe papilotki na mini muffiny. Ciasto i krem trzeba chłodzić, a babeczki też są najlepsze schłodzone (są wtedy bardziej ciągnące w środku), więc warto je przygotować ze sporym wyprzedzeniem i pozwolić im posiedzieć trochę w lodówce. Z przepisu wychodzi 36 babeczek, więc piekłam je na dwie tury.

Babeczki:


220 g masła
300 g cukru
360 g mąki
2 jajka
1 paczka proszku do pieczenia (15 g)
1/2 łyżeczki soli

do obtaczania:

2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki cukru

Krem:


1 opakowanie serka philadelphia (250 g)
1/2 puszki słodzonego mleka skondensowanego
1/3 szklanki soku z cytryny
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (lub cukier waniliowy)

Należy najpierw trzepaczką ubić serek, aż będzie puszysty, powoli dolać mleko skondensowane i potem dodać sok z cytryny i wanilię. Schłodzić.


Mąkę należy wymieszać z solą i proszkiem do pieczenia. Masło ubić z cukrem na puszystą masę i dodać po jednym jajku dalej bijając. Połączyć wszystkie składniki na ciasto, po czym schłodzić je w lodówce przez jakąś godzinę lub dwie. Po wyjęciu, formować małe kuleczki (średnica około 3 cm), obtaczać w mieszance cukru z cynamonem i wsadzać do papilotek na mini muffiny. Piec w temperaturze 190 stopni przez jakieś 6-8 minut, aż się lekko zazłocą ale będą dalej miękkie w środku. Po wyjęciu z pieca w wyrośniętych kuleczkach trzonkiem od moździerza porobić wgłębienia (jak na zdjęciu u góry), tak, żeby można było je później napełnić kremem. Ostudzić, nałożyć krem, przybrać owocami i wsadzić do lodówki w szczelnym opakowaniu na jakąś godzinę albo dwie. I gotowe! Można je przechowywać kilka dni w lodówce w szczelnie zamkniętym opakowaniu.





piątek, 11 lipca 2014

Gazpacho





Niewiele dań nadaje się tak świetnie na upały, jak gazpacho. Do tego przygotowuje się je w kilka minut, a resztę czasu można spożytkować na inne rozrywki. Nie wspomnę, że jest świetnym sposobem na zaaplikowanie sobie koktajlu witamin i niezbędnych w upały mikroelementów. A jak się jeszcze do tego poda tortillę, to już w ogóle życie staje się piękniejsze.


Składniki:


8 średnich, dojrzałych pomidorów, sparzonych i obranych ze skórki
1 długi ogórek, albo kilka mniejszych (bez skórki)
1 zielona papryka, pół czerwonej papryki
50 ml oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia
1 łyżka octu balsamicznego
3 ząbki czosnku, wyciśnięte
kilka kromek bagietki, bez twardej skórki
sól, pieprz

do podania:


posiekana czerwona cebula
posiekane jajka na twardo
pokrojone drobniutko papryka i ogórek ze skórką
ewentualnie kilka kropli oliwy, kostki lodu


Gazpacho przygotowujemy wcześniej, żeby miało czas się schłodzić. Wszystkie składniki miksujemy na gładką masę, doprawiamy solą i pieprzem, bagietkę możemy chwilę namoczyć w zmiksowanych pomidorach, żeby łatwiej było ją dokładnie zmiksować z resztą zupy. Całość dobrze chłodzimy w lodówce. Podajemy posypaną po wierzchu dodatkami i możemy w ekstremalne upały wrzucić do miseczki kilka kostek lodu. Swietine pasuje do tego białe pieczywo, tortilla, zielone oliwki i dużo słońca.

Ciasto z rabarbarem i truskawkami




Jak tylko zrobiło się u nas ciepło, to straciłam kontrolę nad blogiem ( i paroma innymi rzeczami również). Teraz mam jakieś horrendalne zaległości postowe, bo coś tam jednak gotowałam. Więc wrzucam, nim zapomnę, przepis na ciasto z rabarbarem i truskawkami. Jeśli rabarbaru już się skończył, to będzie jak znalazł na przyszły sezon. Można też zamienić składniki i oddać jakieś inne pyszne sezonowe owoce. Może czerwone porzeczki?


4 jajka
szklanka drobnego cukru
cukier waniliowy
laska wanilii
10 g proszku do pieczenia
szklanka mąki
szklanka oleju
4 duże łodygi różowego rabarbaru
2 szklanki truskawek, w połówkach.

Najpierw miksujemy jajka z cukrem, cukrem waniliowym i wydłubanymi ziarenkami wanilii (skórkę zostawiamy na potem) na puszystą, białą masę. Dodajemy mąkę a potem oliwę. Owoce układamy na dnie wysmarowanej oliwą blachy (26 cm średnicy) i zalewamy równo ciastem. Pieczemy w 180 stopniach około godziny (do suchego patyczka). Po ostudzeniu posypujemy cukrem pudrem zmiksowanym ze skórką z wanilii (najlepiej w młynku do kawy, albo można utrzeć w moździerzu). Ciasto ma bardzo dużą proporcję owoców i wychodzi puszyste na górze, a mokro-owocowe na dole. Najlepsze jest podawane z lodami waniliowymi albo zimnym sosem waniliowym.

Pizza z grilowanymi warzywami






ciasto:

500 g mąki
300 ml ciepłej wody
2 łyżki oliwy
pół łyżki soli
7 g suchych drożdży

sos:

1 paczka passaty (400 ml)
3 ząbki czosnku, w plasterkach
2 łyżki oliwy
2 łyżeczki posiekanego oregano
łyżka octu balsamicznego
cukier i sól do smaku

dodatki:

bakłażan, pocięty w plastry, posmarowany cienko oliwą i grilowany na złoto
grilowana papryka (czerwona i żółta)
grilowane zielone szparagi
czerwona cebula, w plastrach
mozarella i (albo) niebieski ser pleśniowy (u mnie roquefort)
pomidorki koktailowe przecięte na pół
ewentualnie pieczarki






Składniki na ciasto mieszamy w dużej misie i wyrabiamy je przez jakieś 15 minut, aż będzie gładkie i sprężyste. Odstawiamy je w ciepłe miejsce po ściereczką na godzinę, półtorej, aż wyrośnie (podwoi objętość).

W tym czasie robię sos i przygotowuję dodatki. Do sosu podsmażam czosnek na oliwie, dodaję passatę, zioła i ocet, i duszę na małym ogniu przez jakieś 10 minut.

Wyrośnięte ciasto dzielę na 4 części i z każdego robię placek. Najpierw rozciągam go palcami, a potem rowałkowuję na opruszonym mąką stole. Przekładam na papier do pieczenia i na nim jeszcze trochę rozwałkowuję (lubimy bardzo cienką pizzę). Jeżeli pizza ma być gruba i puchata, to można ją grubiej rozwałkować i dać jej jakieś 15 minut podrosnąć przed wsadzeniem do pieca.

Na pizzy rozsmarowujemy sos, dodajemy warzywa, posypujemy kawałkami serów i wsadzamy na rozgrzaną blachę (albo kamień) do piekarnika rozgrzanego na maksimum (280 stopni). Pieczemy, aż sery się roztopią  a brzegi pizzy lekko zarumienią (jakieś 7 minut).

piątek, 16 maja 2014

Lekkie ciasto z rabarbarem i aromatem pomarańczy



Cała Polska je rabarbar. A przynajmniej tak to wygląda, bo internet jest nagle kompletnie zalany przepisami rabarbarowymi. No więc ja też wysuwam swoją propozycję na super szybkie i lekkie ciasto. Jego niepowtarzalny urok tkwi w skórce pomarańczowej.


Składniki:


4 jajka
1 szklanka cukru
1.5 szklanki mąki
0.5 szklanki oleju
1.5 łyżeczki proszku
0.5 łyżeczki sody oczyszczonej
2 cukry waniliowe
0.5 kilo rabarbaru
skórka otarta z 1 pomarańczy


Najpierw należy ubić jajka, w trakcie ubijania powoli dodawać cukier, dodać żółtka i dalej ubijając dodać oliwę. Potem należy dodać mąkę wymieszaną z proszkiem, sodą, wanilią, skórką cytrynową i solą. Blachę nasmarować olejem, wsypać pocięty na kawałki rabarbar na dno (powinna być gruba warstwa), zalać równo ciastem. Piec godzinę (ewentualnie + 10 minut) w 180 stopniach.

Wiosenne pesto pietruszkowe




Aromatyczne pesto ze świeżym aromatem cytrynowym jest idealne do makaronu na lekki wiosenny albo letni obiad. Pasuje też dobrze do świeżego białego pieczywa albo do doprawiania śródziemnomorskich przekąsek (np, muszli, krewetek koktajlowych, zielonych oliwek, bruschetty, kulek z mozarelli, itp)

Składniki:


mały pęczek pietruszki, bez łodyżek
skórka starta z jednej cytryny
sok z połowy cytryny
100 ml oliwy z oliwek (najlepiej z pierwszego tłoczenia)
30 g startego parmezanu
duża garść orzeszków piniowych
ząbek czosnku, wyciśnięty
sól

Wszystko razem miksujemy (ale nie na gładko, pesto powinno być lekko grudkowate) i na końcu doprawiamy solą do smaku. Proporcje można zmieniać- na przykład dać więcej sera, albo czosnku, albo soku z cytryny- jak kto woli. Jako danie z makaronem będzie jeszcze lepsze z dodatkiem wmieszanych zielonych warzyw- groszku cukrowego, zielonych szparagów, chrupiących zielonych fasolek, bobu (obranego), groszku, chrupiących brokułów lub wstążek z cukinii.

czwartek, 15 maja 2014

Cytrynowe racuszki z ricottą




Kolejne udane podejście do prawdziwych śniadań. Racuszki wyszły bardzo delikatne i puszyste, więc będą powtórki.

Składniki:


3 jajka
3 łyżki brązowego cukru
cukier puder
250 g ricotty
7 łyżek mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
olej do smażenia

Jajka miksujemy z cukrem, cukrem pudrem i skórką cytrynową. Wmieszamy ricottę i mąkę wymieszną z proszkiem. Na lekko natłuszczoną patelnię nakładamy łyżką niewielkie placuszki i smażymy na niskiej temperaturze, z dwóch stron na złoto. Podajemy posypane cukrem pudrem, można je też polać syropem klonowym.

Pasztet z czerwonej soczewicy




Cały czas staram się znajdywać roślinne zamienniki mięsa, a zwłaszcza wędlin. W ramach eksperymentów wyszedł mi całkiem udany pasztet soczewicowo-warzywny. Miękki, dość kremowy (daje się rozsmarować) no i bardzo zdrowy. Polecam.

Do gotowania razem:

500 g czerwonej soczewicy
100 g kaszy jaglanej
1 litr wody (albo trochę więcej, jak masa będzie za gęsta)
150 g selera
2 cebule
4 ząbki czosnku
1 marchewka
1 łyżka mielonego lnu
3 liście laurowe
malutka gałązka rozmarynu
1 -2 gałązki tymianku
20 ziarenek pieprzu
oliwa do podsmażania

Potem dodać do zmiksowanej masy:

2 jajka, roztrzepane
4 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka lubczyku
sól

opcjonalnie można też dodać:

1/4 łyżeczki kuminu
1/4 łyżeczki zmielonego kminku
1/4 łyżeczki nasion selera
1 łyżeczka wędzonej papryki
1 łyżeczka kurkumy

Cebulę i czosnek należy podsmażyć. Można też dla wzbogacenia smaku podsmażyć pokrojony na kawałki seler i marchew. Wszystkie składniki razem ugotować (soczewicę, kaszę, warzywa i przyprawy). Nie należy solić, bo soczewica będzie twarda. Po ugotowaniu należy wyłowić liście laurowe i rozmaryn. Po ostudzeniu składników miksujemy je i doprawiamy solą, sosem sojowym i wybranymi przyprawami. Dodajemy jajka i przelewamy masę do foremek. I tu jest mały problem, bo moje proporcje są na półtorej klasycznej keksówki- więc proponuję jedną zwykłą i jedną małą, albo zapełnić obie gdzieś do połowy. Piekłam pasztet w 180 stopniach jakieś 40 minut. Po upieczeniu i wystudzeniu można go pokroić na porcje i część zamrozić na później.

wtorek, 13 maja 2014

Deser z kaszy mannej z sosem jagodowym




Kolejna podejście do jedzenia porządnych śniadań. W sumie to najzwyklejsza kasza manna, trochę wzbogacona żółtkami i masłem, podawana na zimno. Ważne, że się prezentuje na tyle dobrze, żeby dało się nią wywabić wakacyjną młodzież z łóżka. Wygląda jak deser i to działa.

Składniki na 7 małych porcji:

litr mleka
10 łyżek kaszy mannej
3 kopiaste łyżki brązowego cukru
wyskrobana laska wanilii, albo łyżeczka esencji waniliowej, albo 2 cukry waniliowe
3 żółtka
łyżka masła

paczka mrożonych jagód albo malin (ja miałam pod ręką borówki amerykańskie)
łyżka cukru
opcjonalnie:  trochę mąki ziemniaczanej do zagęszczenia

Mleko zagotowujemy i do wsypujemy do niego powoli kaszę cały czas mieszając. Gotujemy kilka minut na małym ogniu. Doprawiamy cukrem, wanilią i szczyptą soli. Dokładnie mieszamy. Zdejmujemy z ognia i do wrzącej jeszcze kaszy wbijamy żółtka intensywnie mieszając. Dodajemy masło. Po ugotowaniu kaszy przelewamy ją do foremek i chłodzimy kilka godzin. Przed podaniem przygotowujemy sos. Rozmrażamy jagody gotując je z cukrem w garnku. Im mniej wody będą miały, tym gęstszy i bardziej intensywny będzie nasz sos. Jeżeli trzeba, pod koniec gotowania możemy trochę zagęścić sos mąką ziemniaczaną. Oczywiście w sezonie lepsze będą świeże owoce, ale na to trzeba jeszcze trochę poczekać.

sobota, 10 maja 2014

Hiszpańska tortilla




Zawsze uwielbiałam hiszpańską tortillę, zwłaszcza na zimno, jako tapa. Do rodzinnego rytuału należy u nas lunch, albo kolacja, składająca się z tortilli, świeżej bagietki i wielkiej michy sałaty. Nic więcej nam nie trzeba. Wersja, którą podaje, to wersja praktyczna i odchudzona, czyli sposób na zagospodarowanie nadmiaru ugotowanych ziemniaków i jednoczesne ograniczenie ilości tłuszczu w daniu. Tradycyjnie powinno się smażyć ziemniaki w dużej ilości oliwy, ale tutaj idę na dietetyczny kompromis.


Składniki:


pół kilo ziemniaków o zwartej strukturze, ugotowanych, pociętych na cienkie plasterki *
7 jajek
1 duża cebula
3-4 łyżki oliwy do smażenia
sól
świeżo zmielony czarny pieprz

*jeżeli są to młode ziemniaczki gotowane w skórce, to (dla zdrowia) można tę skórkę zostawić

Cebulę drobno siekamy, podsmażamy na oliwie na złoto-brązowo, odstawiamy do ostygnięcia. W misce roztrzepujemy jajka, dodajemy sól i pieprz, dodajemy cebulę. Na patelni rozgrzewamy oliwę i nakładamy na nią pocięte ziemniaki. Podsmażamy przez parę minut, co jakiś czas mieszając, żeby się przyrumieniły. Wlewamy jajka i skręcamy ogień na minimum, przykrywamy patelnię pokrywką. Bardzo powolutku smażymy tortillę pod przykryciem, co jakiś czas ścierając z pokrywki nadmiar odparowanej wody ściereczką. Można ją smażyć z dwóch stron, ale uważam, że jeśli się uda uniknąć odwracania tortilli, to warto o to powalczyć, bo zazwyczaj odwracanie nie całkiem ściętego omletu to straszne zamieszanie. Tortilla jest gotowa, gdy jest ścięta na wierzchu. Warto użyć większej patelni, żeby nam się szybciej ścięła- inaczej może za bardzo przypiec się na dnie i na bokach. Pyszna na ciepło, a moim zdaniem znacznie lepsza na zimno. Hiszpanie kroją ją w grube plastry i wkładają do białej bułki (bocadillo) jako nadzienie kanapkowe. Też dobre.